Wojna w Ukrainie zdominowała większość informacji z kraju i ze świata. To wszak oczywiste, że sprawy ludzi powinny być najważniejsze, ale czy Covid-19, zmiany klimatyczne, trzęsienia ziemi, gdzieś na końcu świata czy wszechobecne niedożywienie czy głód, stały się trzeciorzędne, albo też na ten moment niewygodne?
Ogromne straty za wschodnią granicą, masa pozbawionych złudzeń uciekających jak najdalej od bomb, przemocy i wojennych ostrzałów- mieszkańców Ukrainy. I nagle...trzeba było wojny, by Polacy choć trochę byli dla siebie milsi?
Trzeba było wojny, by oba narody powitały się ciepło, by oddały swój pokój, podzielili się jedzeniem czy łazienką? {foto zrobione jakiś czas temu nad polskim morzem} A propos moich wpisów; Tak, można je udostępniać, gdzie się da- na Fb czy innych, znanych...Dzięki.
Trzeba było wojny, by polski rząd, a raczej jego przedstawiciel zrozumiał pewne rzeczy( tu nie jestem do końca pewna)? By Polacy przestali się krytykować, popychać czy niszczyć? Mimo wszystko, u nas jest spokój, na obecną chwilę, nie grozi nam atak z powietrza, ani lądu. Jednak szybko zapomnieliśmy o panującej wciąż i to na ogromną skalę pandemii. Zapomnieliśmy o chorych na raka, o polskich dzieciach onkologicznych i tych, dla których nie było dłuższy czas miejsca w szpitalu psychiatrycznym.
O pacjentach, którzy miesiącami czekali na przeszczep organu, na operację czy na odnalezienie się we własnej skórze. Broń Boże, nie jestem przeciwna wszelkiej pomocy uchodźcom, ale chyba od pomocy jest polskie państwo? To ono otworzyło granice i to ono z własnych środków powinno zabezpieczyć w stu procentach wszelką pomoc osobom z Ukrainy.
Sztab wolontariuszy, osoby prywatne wspierające na lewo i prawo, ludzie dobrego serca czy firmy, ich pracownicy i szefowie wydający stosowne polecenia pomocy, to oni wyręczają rząd i cały system. Wszelkie szlachetne paczki, fundacje czy stowarzyszenia- to kawał dobrej roboty, ale nie tędy droga. Skoro mamy rząd, a ten ma środki na wszelkie doraźne czy długofalowe procesy, to dlaczego sami tak się w to angażujemy? Rozumiem potrzebę serca, znam moc pomagania, ale nie zawsze ,,dobro wraca''...
Pięknie jest pomagać, szlachetnym należy nazwać udział wszystkich tych, którzy są tam i tu. Ci którzy wspierają, prowadzą zbiórki, nie śpią po nocach, przemierzają setki lub tysiące kilometrów- tylko po to, by uratować czyjeś ludzkie życie. Sejm czy Senat, a w nim setki ludzi, godzinami debatują o tym czy o tamtym, a może tak; powinni zrzec się swoich pensji, chociaż diet? - na czas określony, ustalony, ale na jeden cel; by wspomóc uchodźców. Ktoś się teraz zaśmieje, albo wkurzy? Taka spontaniczna zbiórka, do czapki czy puszki z napisem - od polityków dla uchodźców! {śmiech na sali} oni tylko debatują, podkręcają i czekają, aż ktoś zrobi za nich.
Nie ma pandemii, jest bajecznie! Mamy w ch... wolnych, wyposażonych szpitali, placówek medycznych, które czekają na chętnych. Możemy robić przeszczepy, operacje i zabiegi. Nie mamy problemów finansowych, nie posiadamy długu publicznego, a w szkołach panuje święty spokój...W kościołach pomoc widać najpotężniejszą, msze święte i taca dla potrzebujących. Już pobłogosławiony przez najwyższych rangą, prawie święty Tadeusz, wajchę przełóż- ten z piernikowego miasta, szczuje na przybyszy zza wschodniej granicy. Pieniążki zamiast dla niego pójdą na uchodźców, a tego kościół nie przeżyje. Tylko patrzeć jak w kościołach zacznie się bunt i straszenie piekłem za wszelką pomoc. Ot, cała polityka gospodarczo- ustrojowa. A życie toczy się dalej...
Komentarze
Prześlij komentarz