Komu, komu tonę syfu?


Zapewniam, że ruch czytających {po tytule} zmniejszy się do tego, co na wieży kontrolnej od maja na Okęciu. 

Kto zechce przeczyta, namawiać nie trzeba, jak do namawiania bobasa na szpinak czy brokuła{ choć i w tej materii znam wyjątki} No cóż, idą święta, a jak święta to; porządki, układanie, przekładanie, dopinanie wszystkiego, co się da, na ostatni guzik. Tu trochę gratów sprzed dekady, a tam sterta ciuchów, w których nie wypada się pokazać w towarzystwie. 




W szafach zalega trochę starych, zmurszałych płaszczy, kurtek i futer, z których wyłazi włos. Oddać do wystawionych komór ulicznych, to tak, jakby zanieść do pobliskiego ,,lumpeksu'' - jest tego w cholerę, a zresztą, Polacy lubią nowe, z metką, najlepiej markową- i dobrze! ale co zrobić z całym tym materiałowo- plastikowo- szemranym syfem? Do lasu, do pobliskiego rowu, do lisiej nory, do kontenera przy cmentarzu, sąsiadowi za płot albo zakopać do ziemi- niestety, takie też słyszałam wieści w gminie. 




Wyrzucamy na potęgę, gdzie popadnie, wszystko to, co nie zmieści się w koszu, albo nie znajdzie miejsca w worku do segregacji. Na szczęście mamy już w gminie Błonie sposoby na zwalczanie nieuczciwych obywateli, którzy czytają bez zrozumienia, { pismo obrazkowe w modzie} butelka szklana, a może plastikowa? Może rzeczywiście trzeba będzie na workach zaprojektować rysunki objaśniające cel i przeznaczenie wspomnianego worka? Grafik da radę, ale czy obywatel włoży tam to, co powinien? 




Nie zwalimy już na Ukraińców, bo sami wzięliśmy za nich odpowiedzialność, przyjmując pod swój dach. Teraz to my, mamy za zadanie zakupić więcej worków na śmieci i odpowiednio się do tematu odnieść. Taki zdezelowany kredens, zalegający pobliski rów, pół przyczepy pustych opakowań po sokach, jogurtach czy płynach do spryskiwaczy, w najgorszym przypadku, a takich jest całe mnóstwo; opakowania po chemii, po opryskach, po smarach czy olejach. Wstyd! to mało powiedziane, to klęska narodu, to pewnego rodzaju proces, który trwa od lat, ale na naszych oczach, nabiera rozmachu. 


Przy lokalnych drogach, sterty zużytych opon, wyrzucone worki śmieci, wywalane z samochodowych okien wszystko to, co opróżnione. Butelka po napoju, torba z ,,Maka'' , wór z butelkami po taniej gorzale, puszki, buty, pudła ze wszystkim. Wyrzucone w pośpiechu, bo co z tym zrobić? zabrać do domu? Tak! właśnie tak! Twoje, zabierz do siebie! Inaczej utoniemy od syfu, zaleje nas woda z oceanów, lodowce znikną, a natura umrze śmiercią naturalną, po niej przyjdzie czas na nas, nasze dzieci, wnuki i prawnuki....


Nie będzie zielonego lasu, do którego wejdziemy, by wsłuchać się w ciszę, usiąść na pieńku, czy przy krzaczku jagód. Nie będzie słońca, czy pachnącego wiosną i latem deszczu. Nie przyleci bocian, nie posmakujemy czereśni, nie wyrwiemy wnukom z grządki marchewki czy kalarepki. Nie zaznamy tego, co jeszcze nasi rodzice czuli całą swoją piersią, nie odczujemy na sobie dreszczyku emocji przed burzą- ona nadejdzie bez prognoz i granatowych chmur. Tego chcemy? 




Wstyd mi za tych wszystkich, ale sama zmian nie dokonam. Choćby ten pusty {bardzo trendy} kubek po kawie, wrzucić tam, gdzie trzeba. Choćby te swoje styropiany, zużyte żarówki, mikrofalówki, opony, sterty ubrań i kartony - wrzucić tam, gdzie powinny się znaleźć. Nie jesteśmy Japonią, gdzie zbiera się wszystko- stara parasolka, a nawet spinka do włosów ma swoje miejsce. Na litość boską, opamiętajmy się, póki jest jeszcze pora. Czasem zastanawiam się - przemierzając gminę wzdłuż i wszerz; czy my mieszkańcy jesteśmy urodzonymi brudasami? Fajnie mieć elegancki ogródeczek, ale gorzej z tym, co pozostało po tym jego urządzaniu. 


Rok temu, nad Utratą leżał cały kontener z odpadami z ogrodu, ktoś przycinał róże, hortensje i inne rośliny. Wszystko to, pozostawił naturze, tylko, że w tych roślinnych odpadach były torby z folii, sporo drutu i sznurka. A można było posiedzieć przy tym chwilę dłużej i zrobić tak, jak być powinno, ale po co? ech.


Zawsze można się dogadać, odwieźć do punktu, albo poprosić kogoś o pomoc, ale nigdy nie wyrzucać tam, gdzie zakazane, gdzie potem innych  razi w oczy, gdzie szklana butelka może wzniecić pożar, gdzie po prostu nie wolno. Czy tak trudno to pojąć? czy jest to czymś nienormalnym? Bo tak łatwiej, bo prościej wrzucić cały ten syf z remontu na przyczepkę i zawieść rolnikowi na pole, do rowu. Potem zjeść ziemniaka ze szkłem w środku? Tego chcemy? Mogłabym pisać dość długo, bo problem jest poważny, ale czy o to pisanie chodzi? siła, odpowiedzialność i chęć zmian jest w was wszystkich czytających, podajcie dalej, aby dotarło do większej grupy osób. 

Komentarze