Dziś wstępnie, na jutro, krótki i konkretny moim zdaniem wpis.
Wybrałam się dziś na rowerze do miasta, trochę wiatr muskał po plecach, ale te cztery kilometry, to moment. Wparowałam do miasta niczym rycerz na swym rumaku, oczywiście światła, tiry jeden za drugim i w końcu jestem ,,na Rynku'' czy ,,w Rynku'' ale o tym innym razem. Co tam właśnie dopadło mnie niczym pandemia, to normalka przed świętem dzieciaczków.
Mamusie, babcie, ciocie i nianie, gnały na łeb na szyję z chińskim tworzywem sztucznym. Tu lalka, tam konik, a jeszcze tam cała plejada gwiazd z bajek. Pozaciągane to wszystko twardą folią, z zawartością całej tablicy Mendelejewa i...no właśnie? Czy ktoś z tych osób, kto zakupił dla swojego brzdąca tego typu produkt, zastanowił się; czy to dobry wybór? Też miałam dzieci, tez mam wnuki, ale...owszem, kupowałam, ale świadomość wtedy była inna i towar bardziej przyjazny. Teraz mamy wszystko na wyciagnięcie ręki, można przeczytać z czego to czy tamto. Po co czytać, tracić czas, lepiej strzelić gotowca i po problemie. Szybko to przetrawiłam i pomyślałam o zapracowanych mamusiach, o babciach, które kochają swoje wnuki.
Przykro mi się zrobiło, że znów kontenery na odpadki będą zawalone. Miejskie śmietniki będą pękać w szwach, że znów Matka- Natura będzie smutna; dowalą jej ze wszystkich, możliwych stron. A nie lepiej byłoby spotkać się z berbeciem, zrobić mało zdrowy popcorn, zdrowsze naleśniki czy zjeść wspólnie truskawki ze śmietaną, albo lody. Może byłoby super, wyjść z maluchem na spacer; my i on! bez telefonu, bez pośpiechu, bez zbędnych, plastikowych dodatków? Maluch po czasie by zasnął, a my moglibyśmy zebrać siły na kolejne minuty, na Dzień Dziecka!!! Do rozpatrzenia!
Komentarze
Prześlij komentarz