Jak śpiewał zespół Dżem, a ja od siebie dodam; Dla tych właśnie chwil warto żyć, choćby nie wiem co. Przechadzając się po moim mieście, sporo rozmawiam z napotkanymi osobami. Jakby nie było, tu się wychowałam, tu chodziłam do szkoły, stąd miałam wielu znajomych. To oni teraz są w moim wieku, albo ciutkę starsi i doświadcza ich życie, ale w bardzo brutalny sposób. Część tych osób żyje spokojnie, ma pracę i gromadkę wnuków. Jednak chciałam dziś opisać zjawisko, jakie w dobie cywilizacji i w strategii pokonany- pokonany ma w naszym mieście swój udział.
Dziś w trakcie pisania tego tekstu, dowiedziałam się o śmierci Jurka Kamińskiego. Mieszkał w Błoniu, pierwszy raz poznałam Go na wycieczce organizowanej przez PKS Błonie w 1987 roku. Szok! Niedowierzanie! Jestem załamana! Mieliśmy sobie przesyłać fotki i filmiki sprzed ponad trzech dekad...{edycja 08-06-2022 godz.22.00} bardzo mi przykro. {fotka z Gniezna 1988r}
Miałam w tytule napisać; ,,Kolejna osoba'' jednak po wieczornym wysłuchaniu, a raczej wsłuchaniu się w słowa starej, dobrej piosenki wykonanej przez zespół Dżem, odniosłam wrażenie, że o tych chwilach warto napisać. Nie doceniamy prostych rzeczy, łatwych w przekazie, codziennych. Brak nam czasu na refleksje związane z naszym chwilowym pobytem na Ziemi. Co by było, gdyby? - Dziś mamy, a jutro możemy stać pod mostem? -O, tak! Jeśli nie, to tylko zasługa naszych bliskich, którzy za nas myślą, wspierają każdego dnia, proszą, byśmy się w końcu przebadali. Poszli do lekarza i zdiagnozowali to, co od lat boli.
Napotkałam dobrą znajomą, sino-żółta, wiotka z delikatnie upiętą kitką marnych włosów. Pogadałyśmy chwilę i przyznała się, że ten, on chodzący wspak, wżarł się jej w migdałki. Nie narzeka, nie biadoli, ale jasno i zwięźle mówi o nim. Wiem, że umrę za jakiś czas, ale cieszę się każdą, możliwą chwilą. Doceniam życie, przyglądam się wszystkiemu tak, jakby jutra miało nie być. Długo rozmawiałyśmy, mimo, że się troszkę spieszyłam, ale cóż lepszego może być dla kogoś, kto ma pewność, że powoli umiera- mój czas przy tym, to taka reguła wzajemności. Przecież każdy z nas mógł znaleźć się na jej miejscu.
Minął dobry tydzień, albo i dwa- znów jadę odważnie przez miasto. Moim oczom ukazuje się inna postać, znana i lubiana. Zatrzymuję swojego aluminiowego rumaka, schodzę na chodnik i witam się grzecznie. - Mówię, że dawno nie widziałam, że trochę czasu minęło od naszej ostatniej parkowej pogawędki. Znajoma lekko opuchnięta, zmieniona, ale bardzo pogodna. Nie zgaduję, ale czekam cierpliwie na jakieś konkretne wyjaśnienia. Nie, żeby zaspokoić ciekawość, ale może jakoś wesprzeć, pomóc? - Raczysko wlazło do krtani, stan zaawansowany, lekarze robią, co mogą- mówi.
Choroba pojawiła się nagle, nie bolało, nie przeszkadzało. Badania okresowe do pracy, lekarzowi orzecznikowi nie spodobały się i zlecił całą masę konkretnych, na których wyniki, czekało się tygodniami. Kiedy zebrała wszystko do kupy i położyła medykowi na biurku, wiedziała, ze jest ,,coś nie tak''. Kocha kwiaty, przyrodę, naturę- każdy wolny czas spędza na działce, przygląda się wszystkiemu, czego wcześniej nie doceniała. Chciałaby żyć jak najdłużej, ale czy los przygotował jej i wszystkim innym, chorym taki prezent? Popatrzcie wśród swoich najbliższych, przyjrzyjcie się im dokładniej, wypytajcie o zdrowie, znajdźcie czas, by z nimi pobyć. Może wspólnie dojdziecie do jakichś wniosków, może w porę uda się przechytrzyć łobuza raka?
Komentarze
Prześlij komentarz