,,Obyś cudze dzieci uczył''- stare przysłowie daje wiele możliwości odczytania tych słów. Dla jednych będzie to prestiż, dla innych strzał w samo serce. Obyś cudze dzieci uczył! czyli co? Niełatwo dotrzeć do obcego, leniwego i rozkapryszonego do granic możliwości dzieciaka. Jednak ja wspominam czasy bardzo odległe, te z moich dziecięcych lat, czasu dojrzewania i buntu nastolatki. Czasów podłych i mało przyjaznych, ale to od pedagoga właśnie zależało, jak ja ten czas zapamiętam i jak go po latach będę wspominać. Cztery dekady wstecz nauczyciel był wzorem do naśladowania, bo miał stosowną wiedzę, szacunek do swojej pracy i poczucie odpowiedzialności za to, co robił. [ na zdjęciu ja z Panią Marią Pągowską]
Obecnie system reformy w szkolnictwie przeszedł sam siebie, kolejne teki ministerialne, braki w umiejętnościach sterowania samym systemem, uchybienia moralne i luki prawne pozwoliły na wszechstronną samowolę na każdym poziomie nauczania. Co kraj to obyczaj! A raczej- co przedstawiciel władzy, to nowa strategia działania. Nowe książki, mało przygotowani ludzie i system obciążony na maksa. Tyle tylko, że nikt nie pomyślał o uczniach, o młodych ludziach, o ich wytrzymałości i możliwościach. Mało się teraz mówi o człowieku, ale to na inny wpis.
Kiedy chodziłam do szkoły, czas liczył się na pory roku, na okoliczności związane ze szkołą i oczywiście z samymi osobami z nią związanymi. Pedagog to był KTOŚ, miał podejście i niewyczerpane pokłady cierpliwości. Można było pójść, porozmawiać i poczuć lepiej. Takim pedagogiem była Pani Maria Pągowska, która uczyła mnie historii. Miała szczególną zaletę- potrafiła w mig ocenić stan umysłu, kreatywności i zasobów wiedzy ucznia. Znała się jak mało kto na psychologii, dobierała słowa i gesty tak, by dzieciak ,,się otworzył'', by zechciał wydobyć z siebie to, co miał wydobyć. Lubiłam Jej podejście, humor i spokój z jakim podchodziła do każdej, jednak zastępczej lekcji. {W Błoniu, w Szkole Podstawowej nr 2 przez jakiś czas miałam zajęcia zastępcze} Tam też miałam przyjemność spotkać Panią Alicję Misiak, prowadziła fenomenalne lekcje z języka rosyjskiego i Panią Zofię Jopkiewicz, która genialnie wbiła mi do głowy różnice między Średniowieczem a Odrodzeniem.
Pan Przemysław Opioła wbił młoteczkiem tablicę Mendelejewa, a pan Piotr Galiński dorzucił wiedzy o tym wszystkim, co teraz przydaje mi się w ogrodzie. Dziękuję wszystkim wymienionym.
To były magiczne momenty, chwile, których nigdy nie zapomnę, żałuję tylko, że nie dałam rady iść dalej i dalej i dalej...Istotnym jest to, że miałam przyjemność spotkać Te osoby. Wiele też zawdzięczam Pani Hannie Wasilewskiej, to Ona jeszcze w szkole podstawowej uczyła mnie rysować, śpiewać i myśleć, dziękuję Pani Haniu.
W latach 70 i 80 szkoła była czymś w rodzaju świątyni, chciało się do niej po prostu wejść. Nikt nie szukał pretekstów, by ominąć jakąś lekcję. Pedagog był traktowany ze szczególnym pietyzmem i radością. To do niego należały obowiązki i prawa, ale też szacunek do ucznia wynikający z jego wrażliwości i odpowiedzialności za tegoż ucznia. Obecnie dzieją się rzeczy przygnębiające i porażające, które będą mieć swój oddźwięk za jakiś czas. Ucierpi każda młoda istota, każdy rodzic odczuje piętno zgorzknienia ludzi, którzy dostali moc władzy nad innymi. Wtedy historia miała sens, geografia była oknem na świat, a język ojczysty nauczał poprawnego myślenia, mówienia i pisania. Teraz wszystko ,,zeszło na psy'' Pismo obrazkowe wróciło po wiekach, to znak, że czas na nas...
Komentarze
Prześlij komentarz