...bo tak chciała, by do Niej się zwracać. Ona, Edyta, sąsiadka zza winkla przy dębie, miła, spostrzegawcza i uczynna. Kiedy sprowadziłam się tu, na wieś- dowiedziałam się od znajomej, że jest msza o zdrowie Edyty. Nie znałam Jej wtedy, nie dopytywałam o nic, ani nie czekałam na odpowiedzi, uznałam, że kiedyś Ją poznam sama. Tak też się stało- jakiś czas temu wyszła ze swoim psem na spacer. Niewielki kawałek pola, porośnięty zielskiem służył mieszkańcom do takich celów. Wyszłam Jej naprzeciw, przedstawiłam się i po chwili dowiedziałam się wielu smutnych wieści.
Edzia była w szpitalu, dość długo w nim leżała, nowotwór tkwił w Jej ciele i rządził się swoimi paskudnymi prawami. Przypomniałam sobie moment, w którym mowa była o mszy w kościele, pozbierałam wszystko ,,do kupy'' i nie mogłam spać spokojnie. Pytania bez odpowiedzi, bo jak to? Młoda kobieta, dziesięcioletni wtedy syn , czuły mąż i całe życie przed Nią. Tłumaczyła mi zawiłości związane z domem, rodziną i Jej chorobą. Nie mogłam uwierzyć, że lokalne obszczymury i łajzy żyją i wylegują się na letnim słoneczku, a drobna i zawsze chętna do pomocy Edzia żyje w obawie o swoje zdrowie. Oddycha niepewnością każdego dnia, tłumi przed bliskimi swoje niepokoje.
Minęło kilka lat, poznałam bliżej Edzię, wiosną podarowałam Jej kilka sadzonek warzyw. Obiecała, że wszystkiego będzie doglądać, że z synem będzie dbała jak o własne zdrowie. Nauczy syna pielęgnowania roślin, dbania o własne potrzeby- byłam dumna z Niej. Tak pięknie opowiadała o rodzinie, o domu, w którym żyła. Od pewnego czasu brakowało jej sił, aż do chwili, gdy przechodziłam z wnuczką obok Jej domu. Pojawiła się przy swojej furtce i cichym głosem zaprosiła mnie do siebie mówiąc; wpadnij do mnie, pogadamy sobie- nie pracuję chwilowo, bo rak znów dał o sobie znak...
Oczywiście poszłam, ale Jej nie zastałam, syn wyszedł do mnie- chyba przeczułam coś, bo nie zadawałam pytań typu; - gdzie mama? Wspomniał tylko o roślinach, że rosną. Dziś 24 sierpnia 2022 po przebudzeniu nacisnęłam klawisz na Fb. Otworzyła się strona główna Facebooka i zwalająca z nóg informacja - nekrolog od Jej męża Marcina, moje słońce zgasło i serce rozdarte na pół...
Po raz kolejny zadaję sobie pytanie; Czy jest Bóg? Gdzie on jest, że nie widzi jak krzywdzi? Nie chcę takiego ,,Boga'' wole nazywać rzeczy po imieniu i żyć po swojemu. Co Ona komu zrobiła, czym zasłużyła sobie na przedwczesną śmierć? Na pogrzebie będą wspominać, obiecywać niebo i spotkania po latach. Ktoś zabrzęczy pod nosem; Co ona pisze, w czym jej Bóg przeszkadza? Ciągle mówi się o dobrym i sprawiedliwym Bogu, a tu co? Sprawiedliwość boska! raczej przekłamanie i moralne umartwianie się w imię wiary, nadziei i miłości. Żal mi, tyle mogę w tym momencie napisać. Pewnie w tekście jest chaos i mętlik słowny, ale inaczej się nie da.
Komentarze
Prześlij komentarz