Rządowy sposób na nastroje Polaków.


Jaka może być recepta na ciężkie czasy? Takiej niestety nie ma. Wielu obywateli nie jest w stanie udźwignąć ciężaru chaosu jaki powstał w składach węgla, elektrowniach czy w końcu w polskim parlamencie. Odpoczywając pod palmami, pod gruszą czy na jachcie z obcą banderą, nie widać nadchodzącego nieszczęścia. To kojarzy nam się z utratą bliskiej osoby czy chorobą, ale nikt nie myśli, że to, co nadciąga globalnie, to istny armagedon.

 Wielu nie poradzi sobie z ciężarem jaki spowoduje podwyżka wszystkiego, co dotyczy codziennej egzystencji potencjalnego obywatela Polski. Nieznane do tej pory dla sporej części młodego pokolenia OSZCZĘDZANIE wszystkiego i na wszystkim zdaje się być w dobrym tonie i na czasie. Ale...o tym już jutro. 


Jedna czwarta Polaków jedzie na czerwonej kontrolce, jednak mimo wszystko wybrała się na wakacje. A te pochłonęły znaczną część comiesięcznej pensji plus wszystkie możliwe dodatki na dzieci. Te niestety tylko załamują gospodarkę, niczego nie wnosząc. Kolejne kwoty na dziecko czy tzw. emerytury typu; czternastka, piętnastka czy nawet dziewiętnastka nic nie da.


 Obciążają budżet państwa i powodują jego ogromne zadłużenie. Większość z posiadaczy małoletnich cieszy taki stan rzeczy, ale to złudne podrygi i prowadzące donikąd procesy. Tu i Salomon nie naleje, a  i Kana Galilejska i jej cudotwórcy rozłożyliby ręce. 


Chwilówki, sprzedaż ślubnych obrączek  czy radzenie sobie na wiele sposobów - to rozwiązania ,,na teraz'' Rząd musi się jakoś wyżywić, przyznane sobie podwyżki nijak mają się do tego, co czują wyborcy. Zresztą! Teraz nie można pisać źle na temat władzy, kościoła i tego, co w szklanym okienku. To nic, że za moment znaczną część naszych dochodów pochłoną wydatki na gaz, prąd, wodę, jedzenie, codzienne funkcjonowanie. Ważne, by władza czuła lekki chłodek, miała dostatek i spokój na przyszłość. Jednym słowem- załatwiła wyborców na amen, jednak ci i tak znów wybiorą tych samych, bo jak to? To tacy dobrzy ludzie, a podwyżki? Te są sprawą poprzednich rządów...Ech!!!

Większość młodych, zdolnych i pracowitych wyjedzie z kraju. Część zrobi się na bóstwo i będzie szukać sprawdzonego i dobrze wynagradzającego szefa. Szkopuł w tym, że taki nie istnieje, każdy ciągnie do siebie. Część sprzeda swoje M ileś za blaszany rower, bo kredyt zeżarł już to, co miał zeżreć. Znaczna część młodych rodzin wróci na ojcowski wikt i matczyny opierunek, albo odwrotnie, bo nie stać ich będzie na comiesięczne opłaty wynikające z wygodnego życia w mieście. I tak na nic nie wystarczy, nawet gdy oboje będą pracować na całych etatach, to i tak po 20 okaże się, że w portfelu chudo, a konto przejął komornik, bo posiadanie auta to nie tylko  stan ducha. Na dziś to koniec, bo dużo czytania, wiem. Druga część smutnej opowieści o realnej rzeczywistości szybciej niż się spodziewacie. 

Komentarze