Cały człowiek boli.


Chodzisz, podążasz za wszystkim, trzymasz się norm i zasad. Musisz być wszędzie na czas, wielu patrzy na twoje codzienne wyczyny i wysuwa swoje wnioski. Inni zastanawiają się; Jak tak można? Masz w głowie grafik, nogi maratończyka i ręce, które tworzą. Świadomość, że zdrowie cię nie opuści, uśmiech nie zawiedzie, a auto dowiezie tam, gdzie zechcesz- tworzy całość. Już nie masz dwudziestu, trzydziestu, ba, nawet czterdziestu lat, a dużo więcej. 

Każdego dnia o poranku, patrzysz w lustro i uroczyście oświadczasz, że tak szybko się nie poddasz. Strzyka tu, rwie tam, ale co tam! Sama myśl o tym, że coś mogłoby cię zatrzymać, działa jak płachta na byka. Musisz być TU, powinieneś zrobić tamto i owamto...a ktoś, kto szepcze do ucha; zwolnij, odpocznij, zatrzymaj się na chwilę, jest brany za wroga numer jeden. 


Planujesz, rozstawiasz po kątach i z niedowierzaniem spoglądasz na równolatków. Sam sobie odpowiadasz; Dam radę, nic mnie nie boli, jutro też jest dzień. Robisz za trzech, odpoczywasz wedle zasad panujących na twoim terenie. Nic nie może czekać do jutra, a przysłowie; Co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj- najbardziej ci odpowiada. Aż do momentu, gdy nagle, nieoczekiwanie coś z hukiem pierdyknie. 

Coś zaboli, jakaś niewielka część ciebie odmówi posłuszeństwa. Z wiekiem stajemy się marudni i mało przydatni. Jednak ty chcesz dalej iść, więcej dawać niż brać, obawiasz się opinii innych i tego, że kolejny dzień może nie nadejść. To ta najgorsza wersja, bo ta przyjazna typu; Dasz radę, stać cię na więcej czy zawsze robiłeś wszystko lepiej niż inni- lekko ci się przejadła. 

Teraz boli cały człowiek! Nogi, ręce i wszelkie przeguby, stawy i kostki- jak wysłużone auto, powinno trafić na złom. Jednak z człowiekiem tak się nie dzieje, w dobrym tonie jest o chorobach nie mówić lub delikatnie zbywać temat czymś przyjemniejszym. Człowiek chory, a w dodatku cierpiący jest balastem, jest jak głaz, którego nie sposób przemieścić. Jednak człowiek, który całe swe życie poświęcił pracy i  ludziom wokół, sprawiał radość - powinien znaleźć swe dogodne i przyjazne miejsce, by odpocząć.


Wpis zainspirowany moim zużyciem materiału, czuję jakbym miała sto lat. Boli mnie wszystko - każdy najmniejszy kawałek ciała. Kostka spuchnięta- chyba gdzieś ją zwichnęłam? Okrutnie boli, sprawia, że jeden niewielki kroczek stawia opór i dalej iść nie sposób. Ręce, ramiona, łokcie i szyja- to one od marca po dzień dzisiejszy, uwijały się niczym mrówki. By zdążyć na czas, by wystudzić, przelać, oddzielić, wygrabić, przecedzić czy podać do stołu. Ot, takie przemyślenia dla wielu, oby nie było za późno. Za każdym razem, gdy złapie mnie coś podobnego, zarzekam się, że zwolnię; ale życie swoje, a my swoje.

Komentarze