Gdybym napisała, jak rok temu; ,,Bieda pierogi'' mało kogo zainteresowałyby, ale wypasione, to jest to! Teraz musi być na bogato...i jest, dla wegan nie, bo jest olej, a to tłuszcz podobno. Ustalmy, że dla wszystkich dbających o zdrowie, o dobre i rozsądne odżywianie, o dietę, choć te, polane tłuszczykiem, skwareczkami, do łatwych w spalaniu nie należą. To z obrazka, to maca.
Pierogi babci Zosi, pierogi z kaszą gryczaną, twarogiem, pieczarkami, cebulką i sporą ilością ziół.
Kasza uzyskana z wczorajszego obiadu, ktoś zjadł bitki wołowe z surówką, a kaszę zostawił w rondelku. I bardzo dobrze zrobił, teraz tylko poszperać po lodówce, a tam skarbów bez liku. Skoro mamy kaszę, twaróg z zeszłego tygodnia, kilka pieczarek i cebulę, to znak, że pierogi będą wyjątkowe.
Do miseczki wsypałam ugotowaną, paloną kaszę gryczaną [ szklanka, może półtorej] do tego cała kostka twarogu półtłustego, może być chudy lub tofu. Te wspomniane kilka dorodnych pieczarek, obrałam ze skórki, posiekałam i wrzuciłam na ciepły olej, który rozgrzał się na patelni. Do tego dwie cebule [ w drobny mak] delikatnie zeszklić na wolnym ogniu, ostudzić {ewentualnie drobniej posiekać} i wrzucić do masy z kaszy i twarogu.
Dalej to już kwestia dosmaczania, ten moment lubię najbardziej. Można momentami odfrunąć, dodając świeżo mielony pieprz, papryczki z ogrodu, wcześniej wysuszone na kaloryferze i zmielone. Majeranek, lubczyk, kolendra czy bazylia, to już kwestia osobistych podniebień. Łączę, dosmaczam, dodaję serce i wkładam do wcześniej uformowanych i cienkich płatów z ciasta. Ciasto to tylko mąka, oliwa i wrzątek.
P.S. Można zostać honorowym obserwatorem mojego bloga, komentować, składać zażalenia, czasem dać popalić! Skoro jest Was TYLE, to czemu nie, strach ma tylko duże ślepia, w sumie to fajny gość.
Cały proces trwa około godziny, a jak smakuje! Takie gorące pierożki, polane czymś, co lubicie. Niebo w gębie, a jaki szczęśliwy Mikołaj, że ho ho ho!!! Ze ścinek, skrawków, które pozostają z nadmiaru ciasta, robię macę albo kluski do pomidorowej {delikatnie przesuszam i wkładam do zamrażarki} Nikt nie zabroni i nie zagrzmi, by takie pierogi zjeść na wigilijnej kolacji. Te z kapuchą i grzybami już dawno zrobiłam, podjadam, jak przyjdzie ochota. Smacznego.
Komentarze
Prześlij komentarz