A Ty? Czym Ty żyjesz? Czym upajasz się wstając z łóżka, co zachwyca podczas spaceru po parku? Z czym zasypiasz? Ja kocham ziemię, jej zapach, jej ogromne możliwości. Od dzieciństwa kocham to, co rośnie wokół, co zakwita, co daje z siebie czasem więcej, niż może. Jako ośmiolatka, ratowałam rośliny przed chłodem i śniegiem. Małe i jeszcze nie dające szans tulipany, krokusy czy też inne wiosenne badyle miały u mnie szczególne względy. [Tu mniszek, zebrałam całe wiaderko, oczywiście z dala od drogi, same kwiatki. Będzie jak znalazł, naleweczka na zimę, przepis jest w archiwum]
Okrywałam je wszystkie czym się dało, ubolewałam nad ich ciężkim i mroźnym losem. Tu jakaś stara gazeta, to jakieś opakowanie[ ups, lata 70 to te, gdzie jeszcze nie obciążano nas wszechobecnym plastikiem] ale za to były jakieś tekturki czy deseczki. Wtedy czułam, że te rośliny cierpią, obecnie widzę tylko przepaść z jaką muszą się zmierzyć. Hello, wszyscy ,,trawożercy'' rośliny też czują, posiadają potrzeby, których wy nie widzicie.
Obserwuję świat, bez różowych okularów, przyglądam się ludziom, którzy próbują mnie pouczać, ale też tym, którzy czerpią z mojej wiedzy. Ten wspomniany zapach ziemi kojarzy mi się z dzieciństwem, gdzie tuż za drewnianym, lichym płotem tato sadził pomidory, kartofle czy siał mak. Teraz nie wolno, zabronione. Wtedy świat był zupełnie inny niż teraz. Pomarańcze jedliśmy od święta, mamine skwarki....popijaliśmy albo mlekiem prosto od krasuli, albo znanym, amerykańskim, gazowanym napojem. Był tzw. czad! Skwarki! Dziś nie do pomyślenia, teraz w temacie, na topie i dających kopa jest ...Trawa! Owies! Algi! Beton przed Ratuszem!
Teraz nie patrzymy na to, co zdrowe, odżywcze i prosto z ogrodu. Obecnie ważne, istotne i stanowcze jest- żreć to, co nakazuje on- internet. Ryba - bee! bo to żyjątko. Świnia- bee! bo krew i niepotrzebne emocje. Sery, mleko, maślanka, kefir, mascarpone- bee! bo alergie, choroby świata i wzdęcia.
Czym żyję? Ano, tym, że mogę wejść do ogrodu popatrzeć na kwitnące wiśnie, jabłonki i inne zapowiadające coś niesamowitego widoki. Mogę popatrzeć na świat z innej niż większość perspektywy. Wielu nudzi takie obserwowanie bez doznań, łatwiej odpalić srajfona i być z nim za pan- brat. Wielu cierpi z powodu patrzenia na budzącą się do życia roślinność, wielu nie zauważa niczego nadzwyczajnego. Trawę trzeba kosić, o rośliny dbać bez końca, a robactwo nie daje spokojnie wypić porannej kawy. Czyli jest przysłowiowa dupa! Z każdej niemal perspektywy widać potrzebę zaangażowania się w proces, zakasać rękawy i uprawiać grządki. Można też nie robić nic, za to jechać do marketu i...kupić ukraińskie {nie tylko} skażone czym się tylko da truskawki, maliny czy inne pięknie prezentujące się smakołyki. Jednak osobiście wolę schylić się nad swoją grządką i twierdzić do końca swoich dni, że jedzenie tego, co się samemu wyhodowało to nie hańba, ale zaszczyt. Tym właśnie żyję!!!
Komentarze
Prześlij komentarz