Ekologiczny...ślub i wesele.


Jestem na siebie bardzo zła, że dałam ponieść się zgubnej fantazyji, że uległam tym i tamtym. Trzeba sukienkę kupić, tę z górnej półki. Latało się po butikach - w latach osiemdziesiątych, a było tego dość sporo. Niech wspomnę; Bazar Różyckiego, okolice Pałacu Kultury i Nauki czy słynna ulica Marchlewskiego. Jak na owe czasy, wybór był doskonały, sporo towaru spływało, a raczej dopływało do polskich portów, a  stamtąd już na ,,salony''. Kogo było stać na cygańskie cekiny, amerykańskie błyskotki, wysupływał z kabzy kasiorę za cebulę, jajka, kartofle czy kalafiory i poddawał się szampańskiej aurze. 


Miałam piękną sukienkę w koronkowe motywy, sporo falbanek i gipiur[ taka była moda] Sztuczny, biały wianek z welonem. Ile bym dziś dała, by nałożyć ten z polnych kwiatów, z mirtowych gałązek czy macierzankowych wstawek. Wtedy zachłysnęliśmy się nowobogackim światem, plastikiem, kolorowym i pstrokatym dodatkom. Dziś, po prawie czterdziestu latach- nic mądrzejsi, a raczej bardziej zaczadzeni i opętani tym, co błyszczy, samo się odpala i gasi. Ślub ekologiczny- znaczy tyle samo, co codzienna ekologia; Mówimy o niej przed kamerami, ale w domowym zaciszu- plastikowa butelka z wodą, takie same buty, torby i gadżety. Pojazd i owszem, ale jaki? Najlepiej w miarę bezpieczny i też bez zużycia etyliny, ropopochodnych wlewek. Wskazana bryczka z parą koni na owies i sieczkę, jakaś drewniana, odrestaurowana fura po sianie czy kartoflach. A co? jak na bogato, to z przytupem i do przodu. Ktoś posprząta końskie kupy, poda pod krzaki, a na wiosnę zjemy bezpieczne i smaczne truskawki czy inne.

Taki ekologiczny ślub, ech! Sukienka po matce czy babce. Przerobiona samodzielnie, według koncepcji własnych myśli i marzeń. Buty niekoniecznie nowe, wianek z zebranych własnoręcznie kwiatów, obrączki z przerobionego metalu szlachetnego- zapłacone za usługę, nie za towar. Pan młody ubrany stosownie, ale ekologicznie. W koszuli z lnu czy bawełny, bez zbędnych dodatków- garnitur być nie musi, skoro to ekologicznie zaplanowane. Goście śmiać się mogą tylko z siebie przebranych za klaunów, błaznów i celebrytów. Panna młoda w babcinej, koronkowej, pachnącej starą skrzynią na ubrania sukni, w szpileczkach starszych od niej samej, będzie wyglądać zjawiskowo. Hmm, no tak! Nie pomyślałam o jednym; Nie nada się to na wysyłkę i pokaz innym, bo jak to zobaczą znajomi, to będą rechotać kilka dni. I niech rechoczą, właściwie to nic innego już do roboty nie mają. Pazury mało efektowne, dużo w nich chemii, w głowie pustka...itd...itp...

Skoro podajemy się wciąż za ECO, EKO, Ekologicznych obszarników, właścicieli posiadłości ziemskich i za tych, co grają w zielone- to zadbajmy o to w 100%. Niech będzie inaczej, niech inni zobaczą, że można i tak. W końcu to nasz ślub, to tylko chwila, bo o weselu napiszę jutro, jak pozbieram swoje skarby z ogrodu i je przerobię. Ekologia to coś więcej niż pokazanie się z flagą, osobą publiczną, która propaguje czysty świat, a brykę ma taką, że ups! spala więcej niż tankowiec. Jednak  wszystko zaczyna się od nas, w nas, i przy nas. Dobrego odpoczynku sobotnio- niedzielnego życzę! 

Komentarze

  1. Blichtr na każdym kroku, żeby nie odstawać od obowiązującej mody 😞

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie śmieszy, ale dla setek, a nawet tysięcy młodych osób- ten cygański szpan jest jak powietrze. Piszę o tym, co istotne, jednak próżność i cynizm - Ba, buta i wszechobecna arogancja obecnie cieszy się wielkim zainteresowaniem. Co ludzie powiedzą? Trzeba pokazać więcej, by nie pomyśleli, że mnie nie stać...Ohyda. Wszelki minimalizm i dbałość o szczegóły, wyszły z mody, a szkoda. Przecież sto czy chociażby 50, 20 lat temu też były wesela. Nikt nie chodził głodny, mimo biedy. Panna młoda wyglądała zjawiskowo, a cały ten weselny wieczór pamiętamy do dziś. Jednak obecnie żyjemy w pewnego rodzaju bańce, boimy się reakcji innych, katujemy swój organizm do granic wytrzymałości- niepotrzebnie!

      Usuń

Prześlij komentarz