Jak podają stare księgi, jest chlubą staropolskiej kuchni. Barszczyk delikatny, czysty, podany z niewielkimi pierożkami. Barszcz czerwony, na zakwasie czy jego szybka wersja; obrane buraki, pokrojone na mniejsze cząstki. Najstarszy zachowany przepis pochodzi z początku XVI wieku. {na końcu tekstu, dowiecie się, skąd takie, a nie inne zdjęcie}Jak tylko stanę na nogi, to zrobię te drobniutkie, w zalewie octowej. Mniam. Sporo przy takich buraczkach pracy, ale gwarantuję, że warto. Wybieram te najmniejsze, gotuję w łupinach, wystudzam, obieram, wkładam do słoika, zalewam zalewą octową.
Jest! znaleziony skarb, słoik z buraczkami w occie, tak mnie naszło, jak babę w ciąży, szukaj chłopie buraków...no i bidulek znalazł. Te pochodzą z własnej produkcji, bez kapki chemii, a jak smakują...uuups. Podlewane codziennie, a w czasie suszy, kilka razy dziennie, zadbane, cieszą podniebienie.
Barszczyk czerwony, bo o nim mowa- to również smak z dzieciństwa. Raczej tego czystego, podawanego na eleganckiej porcelanie nie było. Za to był zabielany słodką śmietaną, ze szpyrkami na wierzchu. Mama gotowała barszcz ,,na czymś'' często wystawało z garnka jakieś golonko czy też skrzydło kuraka. Z niewielką zawartością warzyw, tych co za oknem, w ogródku.
Sporo naci pietruszkowej, selera i cebula. Barszcz musiał ugotować się w miarę szybko, bo jesienią zazwyczaj więcej niż zwykle pojawiało się głodomorów. Po ciężkich pracach polowych, zjeść się powinno treściwie i przyzwoicie. Barszcz czerwony zabielany spełniał wszystkie te warunki, stawał na wysokości kulinarnego zadania. Tylko na koniec sól, pieprz, majeranek [czasem dodaję ząbek czosnku]
Buraki pokrojone na ćwiartki lub ósemki[można drobniej] wrzucone do garnka [na buraki wspomniana włoszczyzna] zalane wsio wodą, dodany liść laurowy jeden lub dwa i kilka ziaren ziela angielskiego. Gotujemy do momentu, aż buraki będą nie całkiem miękkie, ale tak [Al dente] Jeśli gotujemy na mięsie, to znaczy, że wkładzik mięsny musi być, ale niekoniecznie. Ja gotuję na wodzie, ale potem...Potem jest uczta dla podniebienia.
Mianowicie, gdy zagotowane w drugim garnku ziemniaki, utłukę na gładką masę, gdy boczek czy bekon podsmażę wraz z cebulką. Do ulubionego talerza nałożę kopczyk ziemniaków, zaleję zjawiskowym, czerwonym, klarownym i zdrowym płynem. Pozostają już tylko skwarki [spyrki], te usadawiam według uznania, na samym wierzchu i...rozkoszuję się tym smakiem ile wlezie. Ktoś szepnie; barszcz! eee, co to za jedzenie? - ten nie zna się na prawdziwym ucztowaniu i smaku. Niestety, nie pokażę wam fotek z barszczem, bo dopadł mnie COVID, ale doceńcie, że mimo to, pamiętałam o was i podsunęłam pewien bardzo ciekawy wątek kulinarny.
O soku z buraka pisałam dwa lata temu, ten z selerem, jabłkiem i marchewką. Buraki pieczone, ciasto z burakiem, zakwas buraczany...to już TU było. Polecam się i dziękuję za tak liczne czytelnictwo.
Komentarze
Prześlij komentarz