Ciut o papryce.


Niejednokrotnie przez letni czas, wspominałam tu o niej, pokazywałam wyhodowane z niewielkich ziarenek sadzonki i do metra dochodzące krzaczki. Papryka wymaga niezwykłe hektolitry wody, niczym awokado chłonie ją i formuje masywne, mięsiste i nadzwyczaj słodkie cudeńka. Wymaga też dużo pracy i wysiłku, ponieważ wszelkie robactwo czuje w niej swój posiłek. Przez całe niemal lato można było zauważyć całe tabuny białych i mrocznych żarłoków. Z powietrza i lądu atakowały od początku, gdy sadzonka miała zaledwie kilka centymetrów wysokości. [te maluchy, z uwagi na chłodne noce, trafiły na parapet]



Ogromne pokłady wody, wszelkich substancji odżywczych i wręcz całodobowego przyglądania się roślinie, nadszedł i dla mnie moment przecudownej konsumpcji tego, co rosło przez pół roku. Wysiana do ciepłej ziemi w marcu, dopiero we wrześniu i październiku dała plon, którego się niestety nie spodziewałam. Całe misy i wiadra, zbieranej, rumianej papryki- to jest TO, o czym marzy ogrodnik! Plony cieszą, gdyż momentami wszystko wskazywało na to, że nic nie da się uratować. Na szczęście istnieją odpowiednie, ekologiczne środki na te i inne intruzy. 

Wiadomo o tym, że roślina pochodzi z odległych lądów, lubi ciepło, kocha słońce i potrzebuje wody. Pisałam o Habanero, Jalapeno i Poblano jak również o tej najzwyklejszej czerwonej, zielonej i żółtej. Papryka posiada ogromne pokłady witaminy C- więcej niż sprowadzana z różnych stron świata cytryna. Jest mało kaloryczna, a jednocześnie to tzw. bomba witaminowa, której nie powinno zabraknąć {oczywiście w sezonie} w codziennej diecie. Ta sprowadzana zimą i wczesną wiosną, ,,marketowa''- niestety na mnie nie robi wrażenia. 


No cóż! Jedzmy paprykę, upajajmy się nią, póki jest na nią pora. Róbmy z niej co się da, bo przepisów jest z nią w roli głównej cała masa. Wspominałam o paskach papryki z selerem, marchewką i cebulą. Przepis znajdziecie w tekście wstecz; archiwum. Podduszamy lekko na oleju, zalewamy wcześniej zrobioną pulpą pomidorową, dosmaczamy solą, pieprzem i oliwą, przekładamy wrzątek do słoika i zamykamy. Ot, pyszota, zimą posłuży jako dodatek do mięska, ryby czy samego ryżu czy makaronu. Dziś moja papryka trafiła do kartonów, w 10 C wytrwa do grudnia, oczywiście przełożona ściereczką. 

Komentarze