Zupa, której nie znamy.


Oglądając programy kulinarne, nie znalazłam tej, o której dziś krótko. [foto z archiwum rodzinnego, z mlekiem w roli głównej] Jeśli tekst spodoba się, można go opublikować, podać dalej lub stać się obserwującym i komentatorem jednocześnie. Dziękuję.

Zupa zupy raczej nie przypomina, ale pamiętam jej niesamowity smak późnego dzieciństwa. Lat, w których  słodki aromat był uroczy, kwaśny dodawał odwagi, a gorzki kojarzył się z czymś, co miało nastąpić za moment. Zupa, po której chciało się żyć, która dawała siłę do wytężonej pracy w polu. Dziś nie do pomyślenia, bo alergie, bo uraz, bo jak to?  tanie musi być marne. To nieprawda. Tamta zupa była kwintesencją smaku, boskim doznaniem i czymś w rodzaju cudu kulinarnego. Proste składniki; mleko, mąka, skwarki, cebula i to coś, serce włożone w to, co dawało się innym. Dziś, udziwnione, sprowadzane z końca świata składniki, nie zawsze spełniają nasze oczekiwania, szukamy czegoś, co tak naprawdę nie istnieje. Ale: do rzeczy. 

Mama gotowała mleko, to świeżo udojone lub takie, którego nie zabrał jeszcze dla mieszczuchów ,,mleczarz'' {był ktoś taki, kto odbierał rano bańki pełne mleka i wiózł je do miasta} Tam w Mleczarni, robiono z niego śmietanę, sery i kefir. Gdy mleko już stało na kuchennej fajerce, mama uwijała się, by zrobić zacierki{ to takie drobne, nierówne kluseczki} Na patelni skwierczały zarumienione skwarki {pokrojone umiejętnie na drobno, kawałki wędzonej szynki lub boczku}...z cebulką, czekały na swoją kolej. W momencie, gdy mleko zaczęło wrzeć { gotować się} mama delikatnym ruchem, zsuwała owe, ugniecione z mąki, jajka i wody zaciereczki do wrzącego mleka. 

W większym garnku, stały ugotowane już ziemniaki, ubite na zwartą masę {niczym puree} Gdy po kilku minutach, drobne zacierki były już ugotowane {wypłynęły na powierzchnię} Mama brała z szafki dość spory, głęboki talerz, nakładała chochlą słuszną porcję ziemniaków, inną warząchewką {rodzaj drewnianej łyżki} nalewała odpowiednią ilość mleczno- zacierkowej zupy. Już sam ten widok, powodował ślinotok, ale jeszcze bardziej ślinka kapała, gdy na całej tej ziemniaczano- mlecznej nawierzchni, pojawiał się sporych rozmiarów kleksik ze skwarek i zarumienionej cebulki. Fotek zupy, której nie znamy, niestety nie pokażę, warto czasem ,,odpłynąć w dal'' zaszybować w przeszłość i wyobrazić sobie taką zupę.  Za to jutro u mnie ,,Boeuf Strogonoff'' - przepisu tego, co zapamiętałam z pewnego górskiego hotelu {dawno temu} Napewno dobrej jakości wołowina, pieczarki i...a wracając do zupy. 

Te skwarkowo- maślane oka, niczym w rosole, powodowały, że do dziś mam szacunek do prostego jedzenia, do ludzi od ciężkiej pracy na wsi. Ktoś powie; Jak można to było zjeść? Ano można! Spróbujcie zrobić choć raz coś zwykłego, sami, tak od serca. Raczej z pamięci z lat dzieciństwa, coś takiego, co zapamiętaliście. Placki kartoflane, zupa szczawiowa, jeżyki{takie łakocie z preparowanego ryżu, z dodatkiem słodzonego mleka skondensowanego} Jaka zupa, jakie danie specjalne, którego nie jedliście od lat? czy jest coś takiego? Macie ochotę na proste i tanie jedzenie? Podałam TU kiedyś przepis na ,,bieda-pierogi'' {przepis na nie, znajdziecie w archiwum bloga} -jednak gdy poczęstowałam nimi przybyłych gości, bardzo im smakowały. Wszystko zależy od tego, czy lubimy gotować czy tylko mędrkować. Ja kocham  to pierwsze, i oby to uczucie trwało jak najdłużej. Przepis na zupę prosty, więc do dzieła! Powinno się udać i smakować.

Komentarze