W tym przypadku - Okoń pospolity. Niewielkie okońki zakupione w tym samym sklepie co wczoraj śledzie i sum. Trudne do opanowania i kulinarnego oporządzenia, gdyż jego skóra pokryta jest ogromną ilością drobnych łusek. Ogon obcinam ostrym nożem, płetwy tnę nożyczkami [ tak jak nauczył mnie pewien Kaszub w Dębkach z flądrą] Jednak łuski w warunkach domowych to niezłe wyzwanie. Dobrze, gdy można wyjść do ogrodu czy przed dom, jednak w bloku mieszkalnym raczej nie da się tego zrobić, bez szkód- wszędzie są łuski. Moje ,,łuskobranie'' widać było na roboczym fartuchu, na rękach i we włosach. Jednak to już przeszłość. Okoń niczym ,,zdechły pies'' leży w misce i czeka na kąpiel w mące i soli. Piękne, zdrowe i smaczne okońki trafią w końcu do marynaty octowej.
Takie cudne słoiki robię tylko wtedy, gdy posiadam dobrej jakości rybę. Nie przepadam za pospolitym i modnym w tym okresie czasu karpiem. Ma w trąbę ości, kości i smak mułu. Niech mi ktoś próbuje powiedzieć, że zapach można zniwelować. Nieprawda. Kilka razy starałam się zrobić go tak jak ,,znani i lubiani'' jednak stwierdziłam, że to zamach na moje umięjętności i poddałam się. Karpia zawsze będzie czuć z daleka i z bliska - szlamem, mułem i bagnem. Okoń to delikatne i nadzwyczaj smaczne mięso. Nie pływa byle gdzie, a jak podają nety; jest to Jezioro Genewskie czy zachodnia Skandynawia. Czasem trafiają się osobniki większe niż te maluchy, ale warto kupić te mniejsze i przyrządzić po swojemu lub...po mojemu.
Wymyte, wykąpane w mącznej zawartości, trafiły na gorący olej na patelni. Chrupkie, soczyste i bardzo delikatne mięsko musi trochę wystygnąć, by swój żywot zakończyć na jakiś czas w słoiku. Zapach świeżo smażonej ryby, nadzwyczaj przyjemny- nie taki, gdy smażymy karpia czy leszcza. Ślinka ciekła na widok tych rumianych dzwonków. Nie zawaham się dodać, że kilka niewielkich kawałków, niczym zagadka kryminalna- zniknęło, nim wystygło. Odpowiednio posolone i wysmażone smakowały wybornie. Nie mylić z Okoniem nilowym, tamten jest sporo większy, ale podobny w smaku, jednak sprowadzany z krajów mniej bezpiecznych takich jak; Uganda, Tanzania czy Kenia. Osobiście wybieram tego europejskiego. Owszem posiada sporo ości, ale jest do opanowania- jak każda ryba w całości. Ten również nadaje się w 100%
Komentarze
Prześlij komentarz