W dobie konsumpcjonizmu.


Temat pojawiający się u mnie co jakiś czas, ważny, dla wielu specyficzny, ale i świadomy. Dziękuję tym wszystkim, dzięki którym mogłam przyjść na świat w Europie. Może nie tak cywilizowanej, jak się mówi i powiela, ale temu zakątkowi globalnej wioski, jakim było i jest Mazowsze. Rozbiory, wojny, podchody i rządy- wiem, gdzie jestem. Mam pełną świadomość, mogę to, mogę tamto. Żyję pełnią życia, czerpię z dnia codziennego ile wlezie. Inni tak nie mają. Co innego daleka Azja, widziana tylko podczas wycieczki. Podziwiani tamtejsi ludzie, za to, że mimo ogromnej biedy, jakoś dają radę. Wszelkie religie świata pogrążają ten stan rzeczy. Nawołują do posiadania gromadki dzieci, nie dając nic w zamian. W necie jest cała masa filmów; Kazachstan, Azerbejdżan, Wietnam, Laos, Chiny, Iran. Mowa o biedzie, głodzie i niemocy, nie o tych, którzy kręcą filmiki dla kasy, dla swojego zysku.

Zza szyby ekskluzywnego autokaru wszystko wygląda inaczej. W miarę niezły hotel, przyzwoite śniadanie i poczciwe łózko do spania. Może miejscami brak prądu, zasięgu i nocnych rozrywek, ale jednak śmiem z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że tu, gdzie jestem - jest normalnie. Choć dręczy czasem pogoda, bulwersuje rząd, to mamy co jeść, mamy pracę, której większość nie szanuje. Uważa, że należy się lepsza, lepiej płatna. Zbyt dużo się produkuje, choć w samej Polsce, niewiele. Od traktorów, aut, materiałów do budowy domów, po produkty żywnościowe, podstawowe, codzienne- wszystko płynie z CRL...Na każdej metce firmowej widnieje napis Made in China, tego chcemy, kupujemy, zamienników lokalnych, polskich wciąż brak. 

Jakiś gamoń słynący z estradowych jęków twierdzi publicznie, że mąka zapycha jelita, mleko piją oseski, a mięso jest trujące. Dalej brnął w zeznaniach typu; kontenery, gazy cieplarniane, zatruta woda, przyroda i lasy. Tylko, że w biednych azjatyckich krajach ludzie zjedliby wszystko, co da się zjeść. Żyją często za dolara dziennie, zarobionego ciężką i morderczą pracą. Nie myją się codziennie, nie jedzą odchudzających batoników, podrobionych produktów i nie niszczą natury. Zatruwają ją wszyscy ci, którzy dużo gadają, a mało robią. Latają wte i w tamte, żrą na potęgę, zalewają plastikiem ziemski glob. Nie, żebym dowalała komuś, też latałam, cieszyłam się przygodą, ale zeszłam na ziemię i zrozumiałam, że -nie warto. Choćby jeden człekopodobny zrozumiał to, o czym piszę- to już jest sukces. 

Komentarze