Cd poprzedniego wpisu, krótko i na temat. Dla znudzonych wspomnę, że dawniej stolica nie posiadała tak dużej oferty turystycznej, co obecnie. Owszem, były teatry; jak ,,Popularny'' na Szwedzkiej, gdzie jechało się obejrzeć sztukę, a nie na kebaba czy koncert muzyki szarpanej. Były kina, kawiarnie z pyszną kawą, podaną z WZ, etką czy muzea, które wspominam z nutką nostalgii [cisza, spokój i szmatki pod butami] Kultura, sztuka i człowiek.
Nikt nie przeszkadzał z telefonem, nie robił fotek, ale tkwił w stosownych księgach, by dotrzeć do sedna sprawy. Dziś każde ,,dobro'' jest na wyciągnięcie ręki, a stolica dusi się od turystów, śmieci i przeludnienia. ,,Już nie ma dzikich plaż''...jak śpiewała ikona polskiej piosenki Irena Santor. Fetor pozostał. Ktoś, kto miał nawet niewielki biznes; stolarka, mechanika czy ślusarstwo, był uznany za ,,niewygodnego''. Podobnie jest dziś; jesteś uczciwy, pracowity- reszta cię ośmieszy, uzna za idiotę, ale na szczęście...wszystko co nieznane, jeszcze przed nami. Najlepsze czasy, jakie dał nam los, poznawaliśmy wszystko od nowa, od podszewki i...
Jednak wtedy, pod koniec lat osiemdziesiątych było inaczej. Może skromniej, może mniej dostępnie, ale ,,dla każdego, coś dobrego''. Lody w Hortex, dziś amerykańskie żarcie przy Marszałkowskiej, smakowały wybornie. Ze wschodnim wiatrem i zachodnim zachłystnięciem się nowinkami, powoli wszystko się zmieniało. Zamykało, przemieniało, rozbudowywało. Po kilku latach trafiłam na warszawskie salony już jako inna osoba, z dolewką wiedzy, z dozą nadziei i pełną mocą i natchnienia. Fakt, byłam ze wsi, jak 80 % mieszkańców Warszawy, ale rolą moją było zupełnie coś innego, niż przyglądanie się ludziom kupującym portki czy kiecki.
Teraz zobaczyłam stolicę nocą, drogie restauracje należały do tych, którzy pragnęli z całej siły osiągnąć w życiu więcej niż można. Poznałam smak kawioru, chińską kuchnię na Starym Mieście i styl życia ówczesnych ,,celebrytów''. Ponad 30 lat wstecz ci wspomniani ,,celebryci'', nie znali zasad Savoir Vivre, istotnym było napić się wódki i pooglądać nagie panienki w hotelu ,,Warszawa''. Jednak ktoś, kto liznął ,,zagranicy'', kogo podróż interesowała i uczyła jednocześnie- znał wszelkie bon tony i stawiał warunki. Jednak końcówka lat 80 i początek 90 do lekkich i przyjemnych nie należała. Kto miał choć trochę ogłady, hajsu i metodę na życie - odnalazł się. To były bardzo pouczające lata, trudne, ale ciekawe.
Komentarze
Prześlij komentarz