#kluseczki, #kopytka #cebulka #grzybki #serce #kuchniaZosi
Nie słodkie, nie przyprawione na maksa, ani też wykwintne z racji intensywnej publikacji w mediach. Kluseczki, a raczej niewielkie kopytka miały tu ukazać się już jakiś rok temu, gdy dzieliłam się informacjami na temat babcinego rosołu. Cały kunszt jednej jak i drugiej potrawy wypływa z zaangażowania i dostępu do dobrych produktów. Fakt, że kury ani indyczki nie oprawię, mogłabym koło niej dreptać, dokarmiać, ale w kaczy, indyczy czy kurakowaty łeb nie wbiję noża, a tym bardziej nie zdzielę siekierą. O rosole napisano i powiedziano już chyba wszystko [ mój wpis o nim jest w archiwum, trzeba tylko w stosownym miejscu -tam, gdzie mała lupka, wpisać rosół] {jeśli wpis się podobał, to można go podać dalej...}
Mięso wyjęte z rosołu nie zawsze jesteśmy w stanie zjeść na raz, zazwyczaj jest to kilka gatunków mięsiwa. Te, które zostały kroję, wręcz dziobam tasaczkiem na bardzo drobny składnik kluseczek. Odkładam masę na stolnicy, dodaję sparzony lub uduszony lekko i osolony szpinak. Też go rozprawiam na bardzo drobno. Nie używam żadnym mechanizmów, tylko ja i moja siła w rękach[ jeszcze jest]...Pozostawiam na boku kupkę zmasakrowanego szpinaku. Do uzupełnienia masy pójdą jeszcze ziemniaki, bez praski, ale podziobane na niemal gładką masę. Wszystkie trzy składniki łączę ze sobą 3-4 jajami, dosypuję mąki ziemniaczanej i troszkę pszennej, sól. Teraz wyrabiam elastyczne i cudownie wyglądające ciasto na kluseczki. Reszta, tak jak kopytka, gotuję i już. Kilka grzybków na maśle. Na okraskę.
Nie słodkie, nie przyprawione na maksa, ani też wykwintne z racji intensywnej publikacji w mediach. Kluseczki, a raczej niewielkie kopytka miały tu ukazać się już jakiś rok temu, gdy dzieliłam się informacjami na temat babcinego rosołu. Cały kunszt jednej jak i drugiej potrawy wypływa z zaangażowania i dostępu do dobrych produktów. Fakt, że kury ani indyczki nie oprawię, mogłabym koło niej dreptać, dokarmiać, ale w kaczy, indyczy czy kurakowaty łeb nie wbiję noża, a tym bardziej nie zdzielę siekierą. O rosole napisano i powiedziano już chyba wszystko [ mój wpis o nim jest w archiwum, trzeba tylko w stosownym miejscu -tam, gdzie mała lupka, wpisać rosół] {jeśli wpis się podobał, to można go podać dalej...}
-Dziś o kluseczkach, nie tych do rosołu, ale tych, jakie mogą wyjść pyszne, gdy pomieszamy kilka składników. W Polsce nie ma biedy, ale jest ogromne marnotrawstwo, a ja nie pozwolą niczego wyrzucić na śmietnik. Każdy kawałek jedzenia, służy ...do jedzenia. Kluseczki jak zwykle, wyszły rewelacyjnie, a babcia Waleria dodawała do nich skwarek, zmielonych na maszynce do mięsa.
Mięso wyjęte z rosołu nie zawsze jesteśmy w stanie zjeść na raz, zazwyczaj jest to kilka gatunków mięsiwa. Te, które zostały kroję, wręcz dziobam tasaczkiem na bardzo drobny składnik kluseczek. Odkładam masę na stolnicy, dodaję sparzony lub uduszony lekko i osolony szpinak. Też go rozprawiam na bardzo drobno. Nie używam żadnym mechanizmów, tylko ja i moja siła w rękach[ jeszcze jest]...Pozostawiam na boku kupkę zmasakrowanego szpinaku. Do uzupełnienia masy pójdą jeszcze ziemniaki, bez praski, ale podziobane na niemal gładką masę. Wszystkie trzy składniki łączę ze sobą 3-4 jajami, dosypuję mąki ziemniaczanej i troszkę pszennej, sól. Teraz wyrabiam elastyczne i cudownie wyglądające ciasto na kluseczki. Reszta, tak jak kopytka, gotuję i już. Kilka grzybków na maśle. Na okraskę.
No, no! Wszystko rozumiem, ale że jesteś uzdolnioną operatorką tasaka, to nie wiedziałam. Ja jednak używam różnych wynalazków ułatwiających kuchenne robótki.
OdpowiedzUsuńJestem pod tym względem niczym dinozaur, lubię stare, sprawdzone i niezawodne. - Nóż, tasak czy stolnica- to zawsze może się przydać, bez użycia prądu.
OdpowiedzUsuń