Książka na weekend.

 

Po ponad dwudziestu latach wróciłam do niej. ,,Imię róży''- Umberto Eco. Wtedy, na plaży w Międzyzdrojach, zapomniałam o bożym świecie...

,,Młodość nie pragnie już wiedzy, nauka upada, cały świat staje na głowie, ślepcy prowadzą ślepców i rzucają ich w przepaści, ptaki podrywają się z gniazd, zanim zaczną fruwać, osioł gra na lirze, woły tańcują...'' U. Eco. 

Po prostu, zamiast narzekać na ból gardła, wzięłam lody, sos malinowy własnej roboty i zaczęłam czytać. Poczułam ten zapach klasztornych lochów, chłód książkowej Apokalipsy i gorący piasek pod stopami. A propos gardła; najlepsze są stare, sprawdzone sposoby czyli naparstek domowej nalewki z mniszka. 

Komentarze