Kartka z kalendarza.

 

Cóż poradzić? Jest listopad, szaro, buro, tajemniczo. Dopadło mnie jakieś dziadostwo, z nosa się leje, w gardle, niczym na rozpalonym grillu. Kości bolą, cały człowiek opada z sił. {Fotka pewnie z wiosny}- Skoro TU jestem od listopada 2006 roku, to znaczy, że  już jestem dorosła, mogę więcej. Jednak być dorosłym, nie znaczy nic, ważne, by być odpowiedzialnym człowiekiem. Więc siedzę w domu, przy kominku, czytam, maluję, szkicuję, gotuję i zażywam to, co przepisał lekarz. Dzień jak codzień, jesienny. Kilka rzeczy załatwionych, temat ogrodu już dawno zamknięty i czas na planowanie wiosny. Jeszcze tylko kilka tygodni i nadejdzie nowy 2025 rok. Nie cieszę się na rozrywki z nim związane, bo cóż się podkręcać, czym? Tym, że człek znów o rok starszy. Jutro przepis dla Jurka, na żeberka...wyszły obłędnie, soczyste i delikatne w smaku.

Komentarze