Jurek, to kolega ze szkoły. Spotkałam go kilka dni temu w naszym mieście i o dziwo, poznał mnie, ja jego również. Schludnie ubrany, wygolony na Jasia z I a, ale szarmancki i miły. Ożenił się w młodości, zabawił i zostawił. Wyjechał na kilka lat do Szkocji, w tym czasie jego dziunia spotkała swego królewicza i na nowo ułożyła sobie życie w Szczecinie. Jurek przyznał mi się, że jego- jednak, największym problemem jest to, że nie potrafi niczego sobie ugotować. To mu się przypali, to przesoli. Próbował z internetu, ale wolałby powoli i bardziej po ,,babcinemu''. Już ja mu dam po ,,babcinemu''. Podesłałam mu kilka swoich przepisów z bloga i haczyk trafił, tam, gdzie powinien. Z Jurkiem bratać się nie muszę, bo posiadam swojego Bohatera, ale warto pomóc, jeśli chodzi o tak proste zadanie, jakim jest dla mnie gotowanie. Zaczynamy od jutra...
Komentarze
Prześlij komentarz