Takie piękne.

 

Ono, mięsko. Wieprzowinka, znów kapucha, marchewka, cebula. Siedzisz w mieście, patrzysz przez okno, widzisz to, co chcesz, albo to, co akurat przelatuje ci w twoim zabarwiaczu teraźniejszości. Ja widzę pyszną, soczystą wieprzowinę. Wegany jej nie cierpią, drapią się w czoło, ucho i po całej skórze. Dla mnie wystarczy; wegana ciągałam w swym ciele przez długi czas, żarłam kiełki, korzonki i trawę. Coś podpowiadało mi, że nie dam rady tak dalej i spotkałam osła- potem barana i jakoś zabrnęłam do czasów grudniowych 2024. Wieprzowina jest super, po warunkiem, że jest przyrządzona odpowiedzialnie i świadomie. Kilka jej kawałków, trochę cebuli, kapusty, marchewki, przypraw ostrych, pikantnych, wody, oliwy i ...serca. Wok z Chin, możliwości czasowe, widoki, przestrzeń, a dalej to już sama przyjemność, doznania smakowe. 

Komentarze