Od tego momentu, wszystko się zaczęło. Po świeczkach z urodzinowego tortu pozostały tylko małe knotki, a w głowie nastąpił nieodwracalny proces myślenia; Teraz, albo nigdy! Muszę postawić swój świat na takie tory, jakimi chcę się teraz poruszać. Mój pociąg właśnie odpalił i czas najwyższy wdrapać się na najwyższy szczyt, swój osobisty Everest, z którego żaden tuman, miękki chujek, bawidamek, egoista i oszust mnie nie zepchnie. To ta fota zdobyła uznanie, na Sympatia.pl {kto nie próbował, ten nie wie, o czym mowa} Nie trzeba było pokazywać nic innego, jak tylko wykazać się cierpliwością[ choć tej często mi brakuje] elementarnym posługiwaniem się polszczyzną [ten rodzaj emocji kocham] no i wiedzieć, czego się chce. Łatwo nie było, ale dopięłam swego, a On powoli, z dystansem i wyczuciem, potraktował mnie jak człowieka.
Komentarze
Prześlij komentarz