Walentynki, bo o nich mowa, już jutro. Kolejna porcja plastikowego syfu, maskotek, których trudno po wszystkim się pozbyć. Wszelkiej maści kurzołapy, krwistoczerwone serca rodem z CRL, tombaki, gdzieniegdzie szczere złoto i czekoladki. Raz jedyny trzeba okazać miłość, a potem znów wracać nad ranem, puszczać pawia i domyślać się; Czy warto żyć? walentynkowy chaos bawi, szuka upustu w nadziei, że chyba to ten, ta. Kolacja przy świecach, gratis na koniec dnia i stres typu; Czy dałem, dałam z siebie wszystko? A wystarczyłoby być człowiekiem, być sobą przez 365 dni, czasem powiedzieć to czy tamto, że smakowało, że dobrze mi z tobą. Nie! Tu trzeba fajerwerków, musowo tego dnia, obowiązkowo z przytupem. Co z tego, że łachy raz włożone trafią do szmateksu, handel ruszy, reklama odbębni swoje- i tak pozostanie niesmak.
Komentarze
Prześlij komentarz