Dziś podsumuję te ostatnie lata, mojej przemiany duchowej. Najpierw były pytania i wyczerpujące na nie odpowiedzi. Była złość, bunt, wrogość przesłania, smutek i chwilami niemoc; jak ja sobie z tym poradzę. Jednak sama nie byłam, Ktoś bliski trwał przy mnie. Wspierał, podsuwał stosowną wiedzę, literaturę jak też ,,pismo święte'', koran i inne księgi prawiące morały, także - ''wyprawy krzyżowe'' i wiele innych, podobnych, ze słowami; przeczytaj ze zrozumieniem! - Modliłam się w skupieniu, ale nie znałam odpowiedzi, po co to robię. Mój świat w jednej chwili odchylił się od tego, z którym żyłam przez pięć dekad. Ciekawość zaspokajałam książkami o powstaniu Rzymu, Konstantynopola, Petry, Aten czy też o początkach Słowian. Powoli wszystko łączyło się w pewną i przyćmioną całość. Rzeczywistość zupełnie odbiegała od tego, w czym wcześniej tkwiłam. Niepewność i rozczarowanie na każdym kroku; jak można było tak wierzyć, bez granic, bez rozpoznania i zapędzać się w nieznane. Wielu znajomych tłumaczyło mi, że nie muszę wierzyć w księży, a w samego boga. Jednak śmiało i zdecydowanie, pragnęłam wiedzieć jeszcze więcej, co zaowocowało stosem ,,treści zakazanych''. Boga znalazłam w tym, co obok, w przyrodzie, w sztuce, rozrywce, pracy. Nasz bóg jest tym czym chcemy być, nasz bóg jest w nas płytko, a czasem bardzo głęboko. Szum liści, powiew wiatru, fascynacja niebem, rzadko człowiekiem. Mój proces przeobrażenia trwał dość długo, ale warto było zaryzykować, by rozpocząć nowy, beztroski i spokojny etap życia. Ktoś burknie; bez boga, nie ma życia! Pewnie tak, ale ja, muszę czuć, mieć 100%pewność. Sama wiara dla wiary mi nie wystarcza, nie jestem ,,wszyscy''.
Komentarze
Prześlij komentarz