Restauracja 2025.

To, co serwuję na fotce, jest zjadliwe, smaczne i zdrowe[ to mój czerwony barszcz z ziemniakami i sadzonym jajem] Jednak to, co obserwuję od pewnego czasu w lokalnych, znanych i lubianych miejscach gastronomicznych, podlega wielkiej, wręcz ogromnej korekcie. Jeszcze dekadę wstecz można było ,,pobywać'', zjeść przyzwoicie, odnaleźć smaki. Dziś nie jemy, dziś pokazujemy się na tle jedzenia. Moje wcześniejsze popisy degustacyjne i ,,popisywanie'' o nich, uważam za lekko przesadzone. Planowałam weekendowe wypady do knajp, popróbowanie tego i owego, ale za pierwszym razem[ padło na kuchnię wschodnią] kulinarne nieporozumienie. Brakowało mi precyzji, oddania i magii smaków. Choć knajpa nie należała do przeciętnych, to boss wydał się zmęczony i zbyt zajęty telefonem komórkowym niż klientem. Karta menu prosta, ale...
Bardzo chciałabym zjeść ,,na mieście'' czy gdzieś się zaczaić na dobre jedzonko, ale okazuje się, że większość obywateli nie chodzi już do restauracji, a zamawia dania do domu. Wszystko upadło, nie ma kultury jedzenia, przebywania razem, wyciszenia się. Tu pies siorbie z miski wodę, tam matka karmi piersią, a gdy wejdziesz do toalety capi kupskiem bobasa. Też miałam małe dzieci, ale zupełnie inaczej to wyglądało. Do restauracji szło się, by dobrze zjeść! A mianowicie, by być zadbanym, zaopiekowanym, docenionym. Nie chodzi mi o szczególne traktowanie, ale o podstawowe prawa konsumenta. Jeśli mam ochotę zjeść śledzia, to niech mi go podadzą, bez zbędnych ceregieli. Niech gotują, a nie gwiazdorzą. Wolę kartofle z mlekiem niż ,,wypasioną'' tawernę, gdzie rozmiar talerza się liczy, a nie kotlet. 

 

Komentarze