Czekałam na niego cały rok, a minął tak szybko, jak jeden dzień. Kocham ten miesiąc za wszystko. Za to, że jest magiczny, słoneczny, ciepły, radosny i romantyczny. Choć słońca w tym roku majowego było jak na lekarstwo, a deszcz i przenikliwy chłód dawał nam się we znaki niemal na każdym kroku, to tegoroczny maj uważam i tak za piękny. Odkryłam w nim wiele nowych rzeczy, zostałam przekonana, że nowe technologie nie są takie złe. A to za sprawą dość istotnej relacji międzyludzkiej, a raczej jej brakiem. Jak TU wspominałam niejednokrotnie zagłuszane przez coraz głośniejsze sąsiedzkie sprzęty ogrodnicze ptaki właśnie, nie dawały się i czasem doprowadzały mnie do minimalnego urazu emocjonalnego. [chodzi o głośne gruchanie gołębie] Słuchaweczki, muzyka [Pink Floyd, The Best 70,80 itp] zrobiły swoje.Jestem zwolennikiem dźwięków natury, ale piły, kosiarki, golarki, dmuchawy itp zagłuszały w 100% te ptasie trele. Wtykasz, puszczasz muzę i masz tam, gdzie chcesz te chuligańsko- wątpliwe praktyki. Niestety, nie da się funkcjonować przy tak dużym hałasie i to przez niemal cały tydzień, od rana do nocy. Jednak, miało być o maju. Urzekły mnie swoim rozmachem sadzonki, mimo niskich temperatur, poradziły sobie znakomicie. Zioła buchnęły zielenią i delikatnym aromatem. Pierwsze truskawki, jagoda kamczacka i soczysta sałata zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Piwonie, lwie paszcze, siedmiolatka, geranium, margerytki, to tylko mała część tego, co zachwyciło w maju. Na spacerze czuję już zapach robinii akacjowej, jaśminowca i kaliny. Za moment czas na Hemerocallis czyli Liliowce. Cdn.
Komentarze
Prześlij komentarz